Jak zaczęła się moja historia
Mam na imię Aneta i od urodzenia jestem osobą całkowicie niewidomą.
Mimo to prowadzę normalne życie. Mieszkam samodzielnie, pracuję i staram się być aktywna.
Mam narzeczonego, który podobnie jak ja jest niewidomy od urodzenia. Oboje mieszkamy razem, i samodzielnie prowadzimy nasze gospodarstwo domowe. W niedalekiej przyszłości planujemy ślub i jak się uda założenie rodziny.
Dla mnie moje życie jest zupełnie normalne i nie różni się tak bardzo od Waszego.
Droga, którą musiałam przejść aby znaleźć się w miejscu, w którym jestem dziś nie była łatwa.
Samodzielność i możliwość funkcjonowania na równi z innymi wymagały długiego procesu nauki, który rozpoczął się już we wczesnym dzieciństwie.
Na początku gdy byłam w domu większość codziennych czynności wykonywali za mnie rodzice. To sprawiło, że w wieku sześciu, siedmiu lat nie potrafiłam robić wielu rzeczy, które inne dzieci w moim wieku już dawno miały opanowane.
Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy moi rodzice podjęli decyzję o wysłaniu mnie do ośrodka dla niewidomych w Laskach.
Choć wtedy było mi trudno pogodzić się z rozłąką, dziś wiem, że była to jedna z najlepszych decyzji. Jestem im za to ogromnie wdzięczna, bo to właśnie tam zaczęła się moja prawdziwa droga do samodzielności.
Nauczyciele, wychowawcy i inni specjaliści pracujący w ośrodku cierpliwie wprowadzali mnie w świat codziennych obowiązków ucząc poszczególnych czynności i pomagając zrozumieć realia życia osoby niewidomej.
Początkowo nie było mi łatwo. Najtrudniejsza była rozłąka z rodzicami. Przez długi czas nie mogłam pogodzić się, że jestem tak daleko od nich i mojego brata i bardzo za nimi tęskniłam.
Kolejnym wyzwaniem był brak wiary we własne możliwości Nie wierzyłam, że kiedykolwiek będę w stanie być samodzielna.
Wpływ na to miała nadopiekuńczość moich rodziców i dalszych członków rodziny, a także ich obawy i brak przekonania, że dam sobie radę. Wszystko to sprawiło, że pojawił się kolejny problem – brak akceptacji siebie i swojej niepełnosprawności.
W tamtym czasie trudno było mi nauczyć się samodzielności, bo wciąż czułam, że nie jestem wystarczająco silna, by funkcjonować niezależnie.
Dopiero z czasem, im dłużej przebywałam w ośrodku zaczęłam rozumieć, że moja sytuacja wcale nie czyni mnie gorszą od innych.
Stopniowo docierało do mnie, że nie różnię się aż tak bardzo od osób widzących i że jestem pełnowartościowym człowiekiem.
Ośrodek w Laskach, w którym się uczyłam został założony przez Bł. Elżbietę Różę Czacką i ma charakter katolicki. To również miało ogromny wpływ na moje życie. Dzięki temu łatwiej było mi zaakceptować swoją niepełnosprawność i zacząć postrzegać siebie jako pełnowartościową osobę. Więcej o tym opowiem w osobnym wpisie.
Choć moja droga do samodzielności nie była łatwa, to z perspektywy czasu widzę, jak wiele udało mi się osiągnąć. Każdy krok, każda przeszkoda i każda lekcja sprawiły, że dziś mogę żyć pełnią życia i czuć się niezależna.
W kolejnych wpisach podzielę się z Wami tym jak wyglądała moja nauka samodzielności w praktyce.
To już wszystko na dziś. Cieszę się, że mogłam podzielić się z Wami kolejnym kawałkiem mojej rzeczywistości. Dajcie znać w komentarzu, co o tym myślicie, a tym czasem do usłyszenia w kolejnym wpisie.