Jak uczyłam się samodzielności

Cześć!
Cieszę się, że tu jesteście. Dziś opowiem Wam o tym jak wyglądała moja nauka czynności dnia codziennego, jak nabywałam samodzielność i jaką drogę musiałam przejść, by te czynności stały się możliwe do wykonania.
Chciałabym podzielić się z wami moimi doświadczeniami z tego jak przez lata uczyłam się samodzielności.
Każdy z nas codziennie wykonuje mnóstwo czynności związanych z życiem codziennym, prowadzeniem gospodarstwa domowego i załatwianiem różnych spraw.
Osoby widzące często wykonują wiele rzeczy z automatu nie zastanawiając się nad nimi. A jak to wygląda u mnie?
Ja również gdy nauczę się jakiejś czynności wykonuję ją często z automatu, nie zastanawiając się nad nią. Jednak nauka tych czynności przebiega nie co inaczej niż w przypadku osoby widzącej.
Dla mnie każda czynność wymaga większej uwagi, planowania i dostosowania. Często muszę znaleźć odpowiednią metodę do wykonania tych samych zadań, ale w sposób, który będzie bardziej komfortowy dla mnie. To wymaga cierpliwości, ale także daje poczucie satysfakcji zwłaszcza, gdy uda mi się zrobić coś samodzielnie.
Tak jak wspomniałam we wcześniejszych wpisach moja prawdziwa nauka codziennych czynności rozpoczęła się w Ośrodku dla Niewidomych w Laskach, gdy miałam nie całe 7 lat. Kiedy zaczynałam naukę w przedszkolu nie potrafiłam wykonywać większości nawet tych najbardziej podstawowych czynności. Potrafiłam się ubrać, ale nie zawsze wiedziałam jak założyć bluzkę w odpowiedni sposób. Często trafiałam na lewą stronę lub zakładałam ją tyłem do przodu. Nie umiałam zawiązać buta, zapiąć zamka, sprzączki czy guzika. Jadłam głównie łyżką. Nie potrafiłam zbytnio posługiwać się sztućcami nożem i widelcem.
Zawiązywania butów, zapinania zamków, guzików i sprzączek nauczyłam się już w przedszkolu. Miałam zajęcia z panią, która krok po kroku cierpliwie pokazywała mi jak wykonywać te czynności.
Miałam też duży problem z odróżnianiem, który but jest na którą nogę. Początkowo moja mama przyszywała mi guzik do prawego buta, żeby pomóc mi to rozróżnić. Z czasem jednak udało mi się opanować tę umiejętność.
W przedszkolu uczyłam się też ubierania i mycia. Trzeba było także nauczyć się samodzielnie trafiać do wszystkich pomieszczeń takich jak sypialnia, łazienka, jadalnia, czy sala, w której bawiliśmy się i mieliśmy zajęcia w ciągu dnia, a także odnajdywać swoje łóżko, szafkę czy półkę w szatni i łazience.
Do półek i szafek mieliśmy przyczepione takie znaczki, coś w rodzaju breloczków, każda osoba inny, tak, by każdy wiedział gdzie są jego rzeczy.
Gdy rozpoczęłam naukę w szkole i zamieszkałam w internacie małymi krokami, stopniowo zaczęłam uczyć się coraz to więcej czynności.
Na początku były to proste zadania. Musiałam nauczyć się odnajdywać się w najbliższym otoczeniu, w grupie, w której mieszkałam oraz w całym internacie. Z czasem codzienne obowiązki zaczęły się mnożyć. Musiałam nauczyć się ścielić łóżko, składać ubrania i układać je równo w szafie. Wychowawczynie kładły duży nacisk na utrzymywanie porządku w swoich rzeczach i w części wspólnej, z której wszyscy korzystali.
Powoli zaczynałam rozumieć, że każda rzecz ma swoje miejsce, i że odkładanie jej tam jest niezwykle ważne, ponieważ pomaga mi to później w łatwiejszym odnalezieniu, co w przypadku osoby niewidomej jest kluczowe.
W internacie były również dyżury. Polęgało to na tym, że przez określony czas, najczęściej przez tydzień jedna lub dwie osoby odpowiadały za określoną część na przykład za jadalnię. Ktoś inny zajmował się wynoszeniem śmieci.
Początkowo były to proste zadania jak nakrywanie do stołu, czy wycieranie umytych naczyń.
Z czasem doszły też takie obowiązki jak zmywanie naczyń i wycieranie stołów.
Uczyłam się także smarowania chleba masłem i robienia kanapek. Później gdy byłam starsza dyżur w jadalni obejmował również robienie kanapek dla wszystkich, a także przynoszenie z kuchni jedzenia na śniadanie i kolację.
Nauka przygotowywania posiłku obejmowała również nalewanie płynów do kubków, najpierw zimnych, a potem także gorących oraz przygotowywanie herbaty.
Ważną kwestią było również prawidłowe i estetyczne spożywanie posiłków, a także posługiwanie się sztućcami w sposób prawidłowy. W tym celu wychowawczynie zorganizowały nam zajęcia z jednym z instruktorów orientacji przestrzennej, który pokazywał jak prawidłowo jeść nożem i widelcem, kroić mięso na talerzu, a także prawidłowo trzymać sztućce. Nauczyłam się jeść w taki sposób, że gdy nawet na talerzu nie było nic do krojenia, to trzymając widelec w lewej ręce, a nóż w prawej mogłam łatwo nabierać jedzenie nożem na widelec ułatwiając sobie zbieranie wszystkiego z talerza. Zorganizowano również spotkanie dla rodziców, którzy zostali poinstruowani jak pracować z nami w tym zakresie.
Oczywiście należy pamiętać, że będąc osobą niewidomą nie wszystkie potrawy da się zjeść nożem i widelcem. Na przykład udko z kurczaka czy pizzę nawet dziś jem rękoma.
Oprócz przygotowywania posiłków i jedzenia ważne było także sprzątanie. I tu małymi krokami uczyłam się najpierw prostszych czynności takich jak robienie porządku w swojej szafce i na biurku, ścieranie kurzu, a potem stopniowo przechodziłam do odkurzania, mycia podłóg oraz czyszczenia zlewu, prysznica i WC.
W najstarszych grupach doszły także pranie i prasowanie.
W trzeciej klasie gimnazjum zaczęłam uczęszczać na zajęcia kulinarne. Choć z gotowaniem miałam już wcześniej do czynienia zarówno w szkole na przedmiocie technika jak i w internacie kiedy czasem coś przygotowywałyśmy z wychowawczyniami to zajęcia kulinarne były bardziej indywidualne i odbywały się regularnie.
W klasie maturalnej była także możliwość skorzystania z zajęć dotyczących opieki nad dzieckiem. Można było nauczyć się przewijania, brania dziecka na ręce oraz innych czynności związanych z pielęgnacją noworodka, po to, by ewentualnie być przygotowanym na założenie rodziny w przyszłości. Niestety, nie uczestniczyłam w tych zajęciach, ponieważ pani prowadząca była wówczas w ciąży.
Warto jednak dodać, że takie zajęcia odbywały się w naszym internacie.
W Ośrodku w Laskach samodzielność była bardzo ważna. Nauczyciele wychowawcy i inni specjaliści kładli duży nacisk na to, by jak najlepiej i najpełniej przygotować nas do samodzielnego życia. Moja nauka codziennych czynności była naprawdę intensywna i przebiegała stopniowo krok po kroku.
Oczywiście nie oznacza to, że dziś wszystko wykonuję perfekcyjnie. Wręcz przeciwnie, nadal się uczę i poznaję coraz to nowe czynności.
Ostatnio zaczęłam eksperymentować w kuchni. Przygotowuję coraz więcej dań, a niedawno zaczęłam nawet piec ciasta i ciasteczka.
Jako osoba dorosła również mam możliwość korzystania z pomocy instruktorów czynności dnia codziennego, ale o tym w kolejnym wpisie.
Dziękuję, że poświęciliście czas na przeczytanie mojej historii. W następnym wpisie opowiem o tym, co dziś pomaga osobom niewidomym w codziennym życiu – o aplikacjach, oznaczeniach urządzeń i innych ułatwieniach, które sprawiają, że wykonywanie różnych czynności staje się łatwiejsze, a także o tym, jak to w ogóle jest możliwe, że osoby niewidome wykonują samodzielnie wiele czynności.
Czekam na Wasze komentarze i chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat.
A tymczasem do zobaczenia w kolejnym wpisie.

2 komentarze

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content